The Carrero Effect Trilogy
Romans
3.5K
Opis
Po niesamowitym awansie dowiedziala sie, ze jej nowy szef to dokladnie taki rodzaj czlowieka, ktory moze doprowadzic ja do szalenstwa. Emma Anderson ma doskonala prace w imperium na Manhattanie, co pozwala jej na ciche, zorganizowane i bezpieczne zycie. To koniecznosc po dziecinstwie przepelnionym przemoca, zlymi wspomnieniami i matka, ktora byla mniej niz bezuzyteczna. Ciezko pracowala, zeby dojsc tam, gdzie jest teraz - i wlasnie zdobyla niesamowity awans. A teraz nowa rola Emmy jest byc prawna reka miliardera-playboya Jake'a Carrero. I on jest dokladnie takim rodzajem osoby, ktory moze ja doprowadzic do szalenstwa.
Rozdział 1
Mar 16, 2024
Leżę na łóżku w kupie, ogłuszony od nieustannego płaczu i ogromnego bólu. Nie wiem, jak długo leżę, słuchając jak moja krew toczy się przez moją głowę, gdy moje serce samorozpada się wewnątrz mojego ciała. Jestem tylko pustą skorupą. Cichą, pustą skorupą wyczerpania i bólu, zgniecioną do niepoznawalności.
Wybuchłem, uderzyłem w niego i odepchnąłem z całej siły, jaką tylko miałem, a mimo to nadal próbował się do mnie przytulić.
Mój Jake, moje ciało i dusza. Teraz zniszczycielka wszystkiego, czym byłam.
Kazałem mu nie dotykać mnie, nigdy więcej mnie nie dotykać. Opuścić i odejść. Krzyczałem i płakałem i rozpadłem się na kawałki na podłodze u jego stóp. Jego słowa otaczały mnie jak hałas, którego nie mogłam zrozumieć, wciąż pochłonięta moim smutkiem.
To dopiero wtedy, gdy płakałem i błagałem, żeby zostawił mnie w spokoju, przysłuchiwał się. Oddalił się, abym mogła stanąć na nogi i uciekać do bezludności tego pokoju... naszego pokoju. Jego pokoju. Zamykając go i zamykając się na klucz. Nie mogę znieść, że jest blisko mnie, mnie dotyka, ani patrzy na mnie.
To, czym jesteśmy, zaginęło; jego zdrada przesądziła o naszym losie, a mój świat został rozerwany z taką niszczycielską mocą. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek była taka sama. Wszystko, o czym myślę, to jego usta na jej ustach, raz po raz, i przecina to moje serce. Pocałkowanie ust kobiety, którą nienawidzę bardziej niż cokolwiek na świecie. On nie wie, jak głęboko i jak bardzo ta zdrada zadziałała. Nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo zraniła mnie jego zdrada.
Pocałował kogoś innego. Nie byle kogo, ale ją. Obiekt mojej nienawiści i bólu przez ostatnie kilka miesięcy.
Kobieta, która kiedyś miała jego serce. Jedyna inna kobieta, którą on kochał i która teraz nosi jego dziecko.
Marissa Hartley.
Jak mogę kiedykolwiek przejść przez to czy wierzyć, że jego uczucia do niej są tak jednoznaczne, jak mi się wydawało?
Jej imię jest jak sztylet w mojej klatce piersiowej, rana tak nieznośna, paląca i paląca, zapewniająca, że nigdy nie wyzdrowieję po tym śmiertelnym uderzeniu.
Dlaczego, Jake? ... Dlaczego? Bo byłeś tak pewien, że jestem gotowa zdradzić cię? Napedzany przez niepewność ze względu na moje odmówienie założenia domu z tobą lub odpowiedzi na twoje oświadczyny?
Napedzany przez moją głupotę, która sprawiła, że uwierzyłeś, iż zdradzę cię tak łatwo podczas kłótni.
Czyśmy byli tak kruche, że coś takiego podzieliło nas na pół?
Delikatnie puka ktoś do drzwi. Zatrzymuje oddech, a mój puls się zatrzymuje. Jego bliskość wciąż wpływa na mnie. Nawet z odległości moje ciało czuje go w powietrzu i drży.
"Emma?" Głos Jake'a, ochrypły i szorstki, powoduje ostry ból w mojej klatce piersiowej. Przesuwam się na bok, aby go zasłonić, zakrywam uszy, zwijam się w kulkę z nową falą nieznośnego bólu we wnętrzu, ciche łzy spływają po mojej twarzy. Chcę tylko, aby ten ból przestał mnie pochłaniać.
"Emma, proszę? ... Wpuść mnie." Błaga, jego głos jest zupełnie inny niż zwykle, kruszącą moją duszę. Jestem tak oddalona od siebie, że obawiam się, że nigdy nie znajdę drogi powrotnej. Zamykam mocno oczy, ścisnąwszy je mocno, pragnąc, aby odszedł. Mój głos nie pojawiłby się nawet, gdybym chciała. Jest tak surowy i bolesny, utrudniający nawet połykanie, rezultat wycia rozpaczy desperackiej kobiety.
Słychać delikatne puknięcie w drzwi. Skrzypią od ciężaru ludzkiego ciała, hałas czegoś ciężkiego i miękkiego, które opada po drugiej stronie powoli.
"Nie odejdę, Neonato. Zostanę tutaj, dopóki nie pozwolisz mi cię zobaczyć. Muszę cię zobaczyć, Emmo ... Dostaje szału, będąc tutaj na zewnątrz." Smutek w jego tonie sprawia, że mnie boli. Brzmi tak zraniony, jak ja. Jego zwykle niski, ochrypły ton jest napięty i chrypiący, emocje pękają przy każdym wstrząsającym słowie.
Pozostawił mnie, dopóki się nie uspokoiłem, ale nie mogę go na zawsze wykluczyć. To jest jego mieszkanie ... jego dom. Już nie mój. Muszę wstać, zabrać wszystko co mam i odejść; nie pozostawił mi wyboru. Nie ma tu już dla nas nic.
Nadeszły nowe fale zniszczenia, doprowadzając mnie do łez. Nie mogę nawet myśleć o opuszczeniu go, jeszcze nie, dopóki moje ciało chce tu leżeć i zginąć. Ból jest tak wszechogarniający, że ledwo mogę oddychać.
"Proszę ... proszę, Bambina. To mnie zabija, pozostanie tutaj i słuchanie twojego płaczu. Wpuszczasz mnie? Pozwolisz mi cię przytulić." Jego głos pęka, ból jest zbyt wielki. Wyobrażam go sobie opadającego na drzwi, zgiętego kolana i ramiona obejmującego ręce, być może kołyszącego głowę, tak zniszczonego jak ja. Próbuję wypędzić to obrazy z myśli, łzy mnie ogarniają; myśl bardziej mnie boli, niż mogę sobie wyobrazić. Nie mogę znieść, że jest tak zniszczony jak ja, drżący z bólu na zewnątrz własnych drzwi.
Tonę w zamieszaniu. Nie mogę znieść bólu, gdy on jest blisko. Myśl o jego dotyku wywołuje w mojej głowie wizję go i jej - go dotykającego jej, skupiającego się na jej oczach, całującego ją. Przez przewija się przede mną tak, jakby mnie palił rozgrzany pręt i męczył po same sedno.
Co mi zrobił?
"Ja ... ja ... Nie mogę." Mój głos jest słaby i delikatny, zaledwie powiew normalnego tonu, jaki zwykle posiadam. Oddycham poprzez łzy, niepewna, czy jestem wystarczająco głośna, aby mnie usłyszał.
"Emma, nie dotknę cię. Przysięgam. Będę trzymał się z dala. Muszę tylko cię zobaczyć ... popatrzeć na ciebie." Błaga. Przesuwa się w kierunku drzwi, by zdobyć odpowiedź, która rozbija mnie jeszcze bardziej.
Nie podoba mi się w taki sposób. On jest moim silnym, rządzącym Carrero, zawsze taki pewny i frustrująco pewny siebie, kontrolujący wszystko.
Nie mogę znieść tej smutnej, cichej wersji, która błaga mnie, siedząc zgarbiona na zewnątrz i prosząc o pozwolenie wejścia do pokoju w swoim własnym mieszkaniu.
To nie jest Jake. Chcę odzyskać mojego Jake'a. Chcę Jake'a sprzed tygodnia, tego, który nigdy mnie nie zdradził i nie zostawił w ten sposób. Jake'a, który ruszyłby góry, aby mnie chronić, nie tego mężczyznę siedzącego tam na zewnątrz, który jest tak odległy od tego, którego myślałam, że znam.
"Nie mogę. Nie mogę się odłączyć." To prawda. Nie mam siły, aby podejść do drzwi. Moje ciało jest złamane. Płaczę cicho, łzy spływają swobodnie niezależnie ode mnie. Nie mogę nawet unieść głowy, tak jestem pozbawiona życia, że jestem poza zdolnością do poruszania się. Zmęczenie wywołane wyczerpaniem emocjonalnym drgają w każdą kończyną. Nie wiem, która jest godzina, ale czuję, że jestem tutaj od dni.
"Powiedz mi tylko, że mogę otworzyć drzwi, a to zrobię" - jego głos jest napięty. Czeka i liczy, że nie zamknę go, ale nadal szuka mojego pozwolenia.
Nie mogę go zatrzymać tak bardzo, jak namiętnie tego pragnę. To on powoduje, że cierpię paraliżujący ból, ale jednocześnie jest jedyną osobą na świecie, mającą nadzieję mi pomóc. To jest moja tortura. Mój uzdrowiciel jest także moim oprawcą. Kiedy wszystko, co czuję, to zniszczenie, moje serce boli, wołając o jedyną osobę, która zawsze mnie uspokaja i daje mi poczucie bezpieczeństwa.
"To jest twój dom" - rozpada się, nie decydując za niego. Wzdrygam się chwilę później, sciskając ciało ze zdumienia, gdy kopie drzwi z łatwością i siłą. Drewno rozpada się, a metal wiruje gwałtownie; rozlewa się światło z drugiego pokoju, ukazując jego silnie męski kontur wyprofilowany w świetle.
Skulam się jeszcze mocniej, jak kiedyś będąc dzieckiem, przykrywając twarz rękami i instynktownie broniąc swojego ciała. Ból, jakim jest dla mnie bycie w jego bliskości, jest bardziej nieznośny niż wszystko, co kiedykolwiek doświadczyłam. Słyszę, jak zbliża się do mnie. Łóżko ulega lekkiej deformacji, gdy siada na nim, trzymając dystans. Ciężko westchnął. Czuję każdą kroplę jego energii emanującej z niego, pełną rozpaczy i skruchy, pulsującą tyle samo bólu, co ja.
"Kocham cię, kochanie... Mogę to naprawić. Chcę to naprawić. Bardzo bardzo chcę cię mieć. To, co zrobiłem... To mnie zabija. Rozdziera mnie, że skrzywdziłem i straciłem cię" - jego głos boli i drży, a chęć odwrócenia się i owinięcia w jego bezpieczne ramiona obezwładnia mnie, ale wiem, że nie znajdę w nich ulgi, której tak desperacko pragnę. Jego dotyk spowoduje tylko większe zniszczenia mojemu sercu.
Marissa, z jej wstrętnym fałszywym uśmiechem i wrednymi oczami, przebiega przez moją głowę, szydząc ze mnie, śmiejąc się ze mnie. Prawie czuję jej zadowolenie. Wygrała. Zabiera go ode mnie w najgorszy możliwy sposób.
"Niewiem, czy potrafię po tym przejść... Potrzebuję czasu, żeby odetchnąć, czasu na przemyślenie" - wyszeptuję, obawiając się, że powiedzenie tego głośniej złamie moją duszę.
"Nie chcę, żebyś odchodziła". Wykrzykuje, próbując zobaczyć moją twarz w półmroku przygaszonego światła, pochyla się bliżej, tak że czuję jego ciepło tuż nad sobą. Oczywiście mnie otacza, ale wciąż się bronie.
"I nie mogę zostać" - ściskam się jeszcze mocniej, ukrywając to, czym jestem, przed człowiekiem, którego najbardziej kocham na świecie, jedyną osobą, która zmieniła wszystko w moim życiu na lepsze. Jednocześnie zniszczyła to wszystko jednym łagodnym pociągnięciem.
"Zrobię wszystko, cokolwiek mi zlecisz, Emma... Tylko proszę, nie zostawiaj mnie" - jego głos jest delikatniejszy, prawie bez tchu. Ciężko wciąga nozdrza, wiem, że ma na policzkach łzy. To mnie morduje wewnętrznie, pomimo tego, co zrobił, nie chcę, żeby cierpiał. Nigdy wcześniej nie widziałam Jaka płaczącego przez cokolwiek poza tym, i teraz nie chcę tego widzieć. Nie mogę tego znosić.
"Muszę iść. Potrzebuję czasu z dala od ciebie... Wraża mnie to za bardzo, że jesteś blisko mnie. Nie wiem, czy mogę ci wybaczyć, gdy wszystko jest tak świeże i surowe. Potrzebuję przestrzeni i czasu na przemyślenie" - moje słowa są puste, jakby pochodziły od innej osoby. Chciałabym mieć przekonanie co do mojej prośby, ale brzmię żałośnie i mała, jakbym prosiła go o pozwolenie na odejście.
Nagle wdech. Walczy w sobie, próbując powstrzymać wewnętrzną bitwę, która grozi, że go pochłonie, próbując wszystko przemilczeć, ale słyszę to we wszelkich jego dźwiękach. Jego żal jest jedynym, co teraz trzyma mnie przy zdrowych zmysłach. Jedyną rzeczą, która powstrzymuje moją wściekłość. Jego oczywisty ból z powodu tego, co zrobił z nami, jest jedynym balsamem w tej strasznej katastrofie, która kiedyś była naszym związkiem.
Zostaje cicho. Łóżko porusza się, gdy on zaciska prześcieradło, które trzyma w desperacji i jakiś wewnętrzny dialog. Jake wewnętrznie wstrząśnięty to straszne dla mojej duszy.
"Pozwolę ci odejść, Emmo, ale mogę ci obiecać jedno. Nigdy cię nie wypuszczę... Nawet jeśli musiałbym cię ścigać przez resztę mojego życia, nie przestanę próbować odzyskać cię. Jesteś jedyną dla mnie. Jedyną!... Kocham cię całym swoim sercem, kochanie. Wiem, że zepsułem to, ale nigdy nie przestanę próbować przywrócić cię do mojego życia i serca. Bo cię potrzebuję" - z jednym ostatnim, bolesnym spojrzeniem opuszcza pokój, idzie dalej do mieszkania, kierując się do jednego z jego wielu nieużywanych pokoi gościnnych, oddając mi przestrzeń. Chciałabym, żeby jego słowa mnie pocieszały, ale nie robią. Tylko przynoszą serce-rozdzierającą złość, która cięcie przez mój smutek.
Gdyby naprawdę na mnie tyle znaczył, w ogóle by jej nie dotknął.
* * *
Wstaję, gdy moje ciało w końcu jest w stanie mnie unieść, i szybko się przebieram. Nie mogę znieść wędrowania po mieszkaniu. W ogóle nie chcę zobaczyć Jake'a. Chwytam co najwięcej ubrań, jakie mogę i na koniec, wychodząc z drzwi, naciskam guzik interkomu, który wzywa Mathewsa do wewnętrznego mieszkania. Pojawia się on, ubrany w swoje "Men in Black", informując mnie, że Jefferson za kilka minut będzie na miejscu. Wydaje się wiedzieć, czego chcę, i obstawiam, że Jake poinformował go o wszystkim, jak zawsze robi.
Jake jest niewidoczny, ale czuję, że jest gdzieś w mieszkaniu. Czuję jego obecność. Staranie unikam myśli o nim, bo inaczej nie wytrzymam. Muszę być silna, żeby móc odejść.
Mathews zgadza się, że Nora spakuje i wyśle moje pozostałe rzeczy później dzisiaj. Zdecydowałem, że muszę odejść, zabierając wszystko, kim jestem. Muszę zorganizować się, wrócić do Sarah i mojego domu i dać sobie czas do namysłu nad tym wszystkim. To jest plan i to trzyma mnie razem. Dawna asystentka Emma podnosi głowę i układa twarz w pustej masce. Zwracam się do niej o pomoc w przetrwaniu najgorszego momentu mojego życia. Wszystko jest tak uprzejme i spokojne. Moje prośby pochodzą od jakiejś pozornie przytomnej osoby, planującej małą wycieczkę, a jednocześnie w śmiertelnym bólu staram się nie pokazywać, kim jestem wewnętrznie strapioną duszą. To jest to, czego teraz potrzebuję, ponieważ jakiekolwiek emocje sprawią, że zdarzę na kolana.
Mathews grzecznie i cicho stoi, gdy udzielam instrukcji na temat pewnych przedmiotów, których nie chcę lub nie mogłabym zabrać ze sobą. Jego czarne włosy są poprzetykane siwizną, zmarszczone oczy podkreślają miękką niebieską dobroć w nich. Ma być może za czterdziestkę. Zawsze go lubiłam za jego cichą ochronę, zawsze obecną postawę opiekuna.
Rozumiem, dlaczego Jake mu ufa, żeby zarządzał jego bezpieczeństwem zarówno w jego domu, jak i poza nim. Ma w sobie coś z mężczyzny wojskowego podkreślonego nutką niebezpieczeństwa. Niemam wątpliwości, że to taki człowiek, który chciałby poświęcić życie za Jake'a. Lubię, że Jake ma Mathewsa, który się nim zajmie, gdy już mnie tu nie będzie.
Moje ciało trzyma się tylko dzięki czystej woli, gdy Mathews bierze mój bagaż i prowadzi mnie do windy przy zewnętrznych drzwiach apartamentu na penthouse. Udaje mi się znaleźć stare cząstki siebie głęboko wewnątrz, które chronią, jak się czuję. Asystentka Emma unosi brodę i układa twarz w obojętnej masce. Biorę ostatnie spojrzenie wokół siebie. Moje serce boli jak martwa waga w moim ciele, nie z powodu tego mieszkania, bo nigdy naprawdę nie było moje, ale z powodu tego, co wyjście z niego symbolizuje. Straciłam wszystko, tak jak myślałam.
Nie dlatego, że pozwoliłam Jake'owi uwieść mnie w jedną noc, ale dlatego, że w nim się zakochałam. Porzuciłam tak wiele obron, które trzymały mnie w bezpieczeństwie. Ale wynik był taki sam: straciłam go, moją pracę i nasz związek. Oto jestem ponownie, wychodząc z jego życia po raz drugi, tylko że tym razem nie widzę sposobu, żeby kiedykolwiek wrócić.
The Carrero Effect Trilogy
151 Rozdziały
151
Treść
Gatunki
O Nas
Dla pisarzy
Copyright © 2025 Passion
XOLY LIMITED with the registered office at Las Vegas, NV, USA, 89101