Royal Shifters Series - Chapter #9 - Free To Read

passion

My Passion

Biblioteka
search
pl

PL

user

Royal Shifters Series

/

Rozdział 9

Saldo monet:

0

Rozdział 9

Mar 16, 2024

Ryker szperał się po kuchni, a ja poczułam zapach jajek i bekonu docierający przez drzwi sypialni. Odwróciłam się i wpatrywałam się w daleką ścianę. Byłam pewna, że wczorajszej nocy będzie ze mną spał, ale nie zrobił tego; tylko mnie pocałował na dobranoc. W barze większość wieczoru spędził na rozmowie z Blakiem, próbując zdobyć jego pomoc w mojej sytuacji, podczas gdy ja rozmawiałam z Cedricem i innymi chłopakami z watahy.

"Jesteś rozczarowana, że nie spałem z tobą wczoraj wieczorem?" zapytał Ryker.

"Wcale nie. Cieszę się, że śpię sama. Mam więcej miejsca."

"Kłamiesz, aniele. Czułem twoje rozczarowanie dziś rano. Wystarczy, że powiesz, że chcesz mnie i zostanę. Muszę to usłyszeć."

"Wiesz, że chcę cię, Ryker. Jestem pewna, że zorientowałeś się w tamtą noc."

Przez całe moje życie nie potrzebowałam nikogo, kto by mnie chronił, nawet moich rodziców. A kiedy nadszedł czas, nie poradzili sobie z Kade. Wiedziałam, że potrafię żyć sama. Przyznanie, że kogoś potrzebuję lub nawet chcę, było dla mnie obce. Wypowiedzenie tych słów na głos było niemal niemożliwe.

"Pokazałaś mi, ale nie powiedziałaś mi. Słowa mogą być potężne", odpowiedział.

Przewracając oczami, wyszłam z łóżka i włożyłam jakieś ubrania, zanim zeszłam na dół. Był w kuchni, plecami do mnie, bez koszulki, w samej bieliźnie. Matko Boska. "Kurwa." - pomyślałam. "Więc jeśli zdejmę ubranie i położę się na stole, nie uprawisz ze mną seksu?"

Zaszczał. "Nie."

"Na pewno?"

"Tak." Kontynuował gotowanie, a ja stałam tam, oszołomiona. Nie uwierzyłam mu nawet na sekundę. Gdy się odwróciłam, żeby rzucić na niego okiem, całkowicie mnie zignorował i usiadł z talerzem jedzenia.

Wskazał na blat. "Twój talerz jest tam na górze."

"Naprawdę nie zamierzasz na mnie spojrzeć?"

Skoncentrował się na niewidocznej plamie na stole i wsunął do ust kawałek bekonu, powoli go chrupiąc. "Nie jesteś gotowa na to."

Czekałam aż zerknie, ale nie zrobił tego. "Kto jest teraz uparty?"

Śmiał się. "Wciąż ty, kochanie. Odetchnij."

Podnosisząc ubranie z podłogi, wciągnęłam je na siebie i wzięłam talerz z jedzeniem. Miał więcej siły woli, niż mu przyznawałam. Po uśmiechu na jego twarzy domyśliłam się, że odzczytal moje myśli. Podły łajdaku. "Jak smakuje śniadanie?"

Wkładał między usta widelec z jajkami. "Dobrze. Skąd wiedziałeś, jak gotować?"

"Seraphina nauczyła mnie, jak byłem dzieckiem. To ona mnie wychowała. Albo nauczyłem się gotować, albo łapać jedzenie na dziko." Skończył jeść i wzrokiem podniósł na mnie. Odetchnąć było trudno, oczami się od niego nie oderwać.

"Czy tęsknisz za swoją rodziną?"

Uśmiechnął się, ale było w tym coś smutnego. "Codziennie. Chciałbym tylko znać odpowiedzi."

Kiwnęłam, starając się nie pozwolić na myśli o tym, co stało się z moją rodziną. "Też tęsknię za moją, nawet jeśli mnie zdradzili. Nie mam pojęcia, co się tam dzieje lub co się stało po moim odejściu. Nawet nie wiem, czy są w porządku."

Wyciągnął rękę po moją. "Nie musisz się tym martwić. Dosłownie cię oddali wilkom. Będziesz mogła dziś poznać Seraphinę. Jestem ciekawy, co powie o tobie."

Miał rację, jeśli chodzi o moją rodzinę, ale wciąż ich kochałam. Jeśli Seraphina mogłaby rzuć trochę światła na to, co się wydarzyło, byłabym za tym. "O której wszyscy się pojawią?" - zapytałam.

Zabierając mój pusty talerz, włożył nasze naczynia do zlewu. "Za parę godzin. Blake powinien niedługo tu przyjść z twoimi dokumentami. Wyjeżdżamy dziś wieczorem."

"A jesteś pewien, że opuszczenie watahy to dobry pomysł?" Podniosłam się i pomogłam mu posprzątać kuchnię. Nie znałam go dobrze, ale jeśli wataha Yukon zamordowała jego rodzinę, wątpiłam, żeby obchodziło ich dobro innych.

Trzymając moje ręce, Ryker zwrócił mnie do siebie. "Będą w porządku. Są silną grupą. Ale dobrze, że troszczysz się o nich."

"Troszczę się o dobro wszystkich wilków, oprócz twojego brata. Nie spotkałam jeszcze kogoś tak okrutnego."

Pociągnął mnie ku sobie, a ja oparłam głowę o jego mocną pierś, słuchając uspokajającego dźwięku jego mocnego serca. "Kade nie zawsze taki był. Okrutny zawsze był mój wujek; był naszym alfą. Jeśli mój brat nauczył się od niego, nie dziwię się, że zmienił się przez lata."

"Czy masz jeszcze jakiś rodzeństwo?"

Potrząsnął głową. "Tylko Kade."

"Przykro mi." - wyszeptałam. "Nie może być łatwo być zdradzonym w ten sposób."

Ujął mnie za twarz i pocałował delikatnie. Początkowo był to delikatny pocałunek, ale potem pogłębił się, ściskając moje biodra, aby zbliżyć mnie do siebie. Czułam w nim potrzebę, rozdzierającą go. Jego wilk chciał mnie posiadać, ale on walczył z tym.

Oderwałam się od pocałunku i spojrzałam w jego lśniące spojrzenie. "Jak długo możesz temu się oprzeć?"

Przez chwilę jego wilcze oczy przemknęły. "Tyle, ile potrzebuję."

Pochyliłam się, żeby go znów pocałować, ale pukanie do drzwi przerwało nam. Natychmiast rozpoznałam zapach Blake'a.

"Może weźmiesz prysznic i spakujesz się. W mojej szafie masz mnóstwo walizek do wyboru."

"O której jest nasz lot?" Ruszyłam ku schodom, a on do drzwi.

"O szóstej. Odjeżdżamy na lotnisko zaraz po spotkaniu."

"Okay. Powiedz Blake'owi, że go pozdrawiam." Weszłam na górę do sypialni i zamknęłam drzwi. Blake i Ryker rozmawiali na dole, dziwiąc mnie tym, jak łatwo był w stanie zdobyć moje informacje. Chyba byłem tak dobry, jak mówili.

* * *

"Jesteś zdenerwowana?"

Spojrzałam przez okno na wszystkie samochody, zanim odpowiedziałam Tyle. "Trochę. Nie mogę się powstrzymać od zastanawiania się, jak mnie przyjmą. Moja stara wataha traktowała mnie jak trędowatą, poza Sebastianem."

"Kto to?" - zapytała.

"Zastępca mojego ojca i mój ochroniarz. Był dla mnie bardziej przyjacielem niż czymkolwiek innym. Albo przynajmniej tak myślałam. Skończył na mnie tak samo, jak moi rodzice. Można powiedzieć, że moje doświadczenia z innymi wilkami nie były obiecujące."

Usiadła obok mnie, uderzając mnie w ramię. "Będziemy twoją rodziną teraz, Bailey. Wszystko potoczy się dobrze. Każdy na dole pokocha cię i będzie cię szanować jako swojego alfę. Musisz być gotowa otworzyć się i dać im szansę."

"Tak zrobię. Wszystko wydaje się tak szybko się poruszać."

"Czy masz jakieś wątpliwości?"

"Nie, oczywiście, że nie. Po prostu żałuję, że wszystko nie mogło być prostsze. Zawsze zazdrościłam mojej przyjaciółce z college'u tego, że mogła zakochać się, wziąć ślub i robić to, na co ma ochotę. Zazdrościłam jej wolności."

"Tutaj będziesz również wolna. Jeśli chodzi o ślub, czy to coś, czego pragniesz? Wiesz, że nasz rodzaj nie ma ślubów."

"Wiem, ale zawsze można sobie życzyć." Przypomniałam sobie czasy, kiedy z Beccą chodziłyśmy do sklepu sukien ślubnych i przymierzałyśmy suknie. To było głupie, ale wiedziałam, że to coś, czego nigdy nie będę miała okazji doświadczyć.

Otwierając drzwi sypialni, Ryker wetknął swą głowę do środka. "Gotowa, aniele? Wszyscy są na dole."

Tyla objęła mnie ramieniem. "Dasz radę. Zobaczę cię na dole." Uścisnęła moje ramię, a potem zniknęła, zostawiając mnie sam na sam z Rykerem.

"Jak dużo wilków jest w twojej watasze?" - zapytałam go.

"Naszej wataze" - przypomniał mi po raz któryś, chwytając mnie za rękę i pociągając do siebie, aby mnie pocałować. "Dlaczego nie sprawdzisz?"

Otworzył szeroko drzwi, a ja przytłumione zdziwienie ogarnęło mnie, gdy weszłam do salonu. Tuziny mężczyzn, kobiet i dzieci odwróciło się, by się na nas wpatrzeć. "O mój Boże" - westchnęłam. To było absolutnie niesamowite. Nigdy nie znałam tak licznej watahy.

Nie były to tylko wilki arktyczne. Były także czerwone, szare i nawet niewielkie liczby arktycznych wilków, wszyscy zgromadzeni w jednym miejscu, uśmiechając się do siebie nawzajem bez żadnej rywalizacji. Czułam moc ich krwi, która wezwała mnie, nadając mi siłę. Było to coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam w mojej własnej watasze.

"Czujesz to? Ja nigdy wcześniej tego nie czułem, dopóki teraz." - wspomniał Ryker przez naszą więź.

"Ja też nie."

Ryker wziął mnie za rękę i przeprowadził mnie przez tłum, witając się z każdym na mojej drodze. W kącie stała grupa wilków, którzy emanowali olbrzymią siłą. Gdy nas zobaczyli się zbliżać, skłonili głowy. Kilku z nich spotkałam już w barze, w tym Cedrica. Nie zdawałam sobie sprawy, jak silni są dopóki nie byli wszyscy razem.

"Wszyscy, to jest Bailey Whitehill, moja mate" - ogłosił.

Jeden po drugim przedstawiali się, ale oczywiście Cedric swoim nieodpowiedzialnym językiem zwrócił moją uwagę, zbliżając się do nas.

"Gotowa na pełnię" - zażartował, uderzając Rykera w ramię. "Chłopaki zastanawiali się, kiedy go w końcu złapiesz."

Ryker przewrócił oczami i uderzył go z powrotem. "No właśnie, chciałbym zobaczyć, jak ty byś sobie poradził. Nie byłaś łatwą dziewczyną do śledzenia."

Cedric obrócił się w moją stronę i jeszcze szerzej się uśmiechnął. "W imieniu watahy chcę ci podziękować, że wyprowadziłaś go z gorskiej fazy, w której był przez ostatni rok."

Podnosząc brwi, spojrzałam na Rykera i uśmiechnęłam się. "Czyli mówi, że byłeś dupkiem? Myślałam, że potrafisz sam się w tym opanować, Panie Alfo."

Pochylił się w dół i szepnął mi do ucha. "Musisz odejść, aniele. Czuję, jakie pożądanie w tobie budzi moja osoba. Uwierz mi, to sprawia trudności."

Cedric obserwował naszą interakcję, wyraźnie zabawiony. "Jeśli wreszcie skończycie nawzajem siebie gnoić umysłowo, to chciałem oficjalnie powitać cię w watasze i powiedzieć, że jesteśmy wszyscy zadowoleni, że jesteś tutaj."

Kiwnęłam głową, uśmiechając się i mówiąc: "Dziękuję." Wiedziałam doskonale, że nie będą zbyt szczęśliwi, gdy im opowiemy o dwóch watahach, które najprawdopodobniej czają się na mnie.

Ryker przyciągnął mnie do siebie i całował delikatnie. "Wszystko będzie dobrze, aniele. Po zakończeniu połączenia będziemy silniejsi od wszystkich innych watah. Dostaniesz swoje odpowiedzi."

">/em> Mam nadzieję. Jeśli ich nie dostanę, nigdy nie dowiem się, co się stało z moją prawdziwą rodziną, albo kim naprawdę jestem."

Podniósł moją rękę do ust i pocałował mnie. "Nawet jeśli nie dowiesz się, kim naprawdę jesteś, to jedno wiemy na pewno. Jesteś moja, tak samo jak ja jestem twoja. Znaleźliśmy siebie nawzajem, a teraz masz nową rodzinę, nowy początek."

"Masz rację. Ale coś mi mówi, że to nie będzie takie łatwe."

Z ręką na tyłku zaciągnął mnie do siebie i pocałował. "Nic wartościowego nie jest łatwe. Teraz chodźmy, mamy samolot do złapania." Załadowaliśmy samochód i ruszyliśmy w drogę. Kiedy dotarliśmy na lotnisko, rozpakowali bagaże i zamknęli samochód. "Witaj, Północna Karolino."

Zaczęłam się śmiać, ale nagle zaniemówiłam. "Bailey, co się dzieje?" Spojrzałam po parkingu i niczego nie widziałam. "Czy wszystko w porządku?"

Skinęłam głową. "Tak, oczywiście. Chodźmy. Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę plażę."

Owinął mnie ramieniem. "Tak, to prawda. Jeśli wszystko inne zawiedzie, przynajmniej zobaczę cię w bikini." Zacząłem się śmiać, ale nagle zamarłem. "Bailey, co się stało?"

Na krótką chwilę pomyślałam, że poczułam obecność innego wilka, silnego wilka. Ale uczucie zniknęło tak szybko, że nie było pewności, czy to tylko moje wyobraźnie, czy paranoja.

"Bailey!" Ryker krzyknął, przyciągając moją uwagę. Przeskanowałam parking i nic nie zobaczyłam. "Jesteś w porządku?"

Skinęłam głową. "Tak, oczywiście. Chodźmy. Jestem gotowa, aby zobaczyć plażę."

Royal Shifters Series

Royal Shifters Series

0 Rozdziały

close

Ustawienia

close

A-
A+

Georgia

Arial

Cabin

T

T

T

Automatyczne odblokowanie

pl

Polski

pl
book

0

settings