Royal Shifters Series
/Rozdział 3
Saldo monet:
0
Rozdział 3
Mar 16, 2024
Cedric zapytał: "Czy to naprawdę ona? Kto diabła robi tak daleko stąd?"
Bailey od razu wróciła do swojej ludzkiej postaci po jej wytrąceniu. Była zbyt słaba, żeby utrzymać swoją magię, dlatego była zwisająca w moich ramionach, gdy niósłem ją przez las na ranczo. Reszta grupy śledziła nas blisko za mną, w postaci wilków. "Nie wiem. Ostatnio sprawdziłem, była w swoim terytorium."
"Co zamierzasz z nią zrobić?" zapytał.
"W diabła ich obchodzi. Patrzy na mnie, jakby nie miała pojęcia, kim jestem. Nie rozumiem tego."
"Powiesz jej?”
"Kiedy się obudzi."
"Dlaczego nie brzmisz z tego zadowolony? Wszyscy faceci w grupie oddaliby lewe jądro, żeby znaleźć swoją mate."
Zachichotałem. "Nie znasz Bailey. Ona jest alfa-samicą. Trzeba coś jeszcze powiedzieć?"
"Czy już zaczęły się wizje? Kiedy ją ugryzłeś, wyciekła krew."
A ja wciąż miałem jej smak na ustach. Nawet gdybym nie wiedział, że jest moją mate, jej krew była już wystarczającą odpowiedzią. "Nie, jeszcze nie, ale czuję związek. Jej umysł zaczyna się otwierać."
"Co tam się dzieje?" zapytał z entuzjazmem w głosie.
"Nawet gdybym chciał ci powiedzieć, narazie to tylko krótkie obrazy. Nie mogę rozpoznać, co to jest."
"Człowieku, ona pewnie się dostanie, gdy się obudzi."
"Nie mam wątpliwości." Będę miał przepalone ręce. Nawet gdy ją poznałem lata temu, była śmiałaczką.
Cedric wbił mi rękę w ramię i się roześmiał. "Lepiej dla ciebie niż dla mnie, stary. Wątpię, żeby długo stawiała opór."
"Na to bym nie postawił," burknąłem. W końcu dotarliśmy na ranczo i upewniłem się, że wilki trzymają dystans.
"Chcesz, żebym zwołał radę? Będą chcieli wiedzieć, co się dzieje." Rada to po prostu alfy każdej grupy w okolicy - moi sojusznicy.
Spojrzałem na Bailey. "Daj znać. Nie powinno długo zająć, aż dojadą. Chcą wiedzieć, czy nadchodzą kłopoty. Nie mam wątpliwości, że paczka Bailey będzie go szukać."
"A co, jeśli zaatakują?"
Zatrzymanie się przy drzwiach westchnąłem. Jeśli przyjdą w jej poszukiwaniu, będą walczyć, by ją odzyskać. "Zabiję ich."
Przyniosłem Bailey do środka i od razu poszedłem do sypialni, by ją położyć. Teraz, kiedy wypiłem jej krew, mogłem zagłębić się w jej umyśle. Chciałem wiedzieć, co sprawiło, że uciekła od swojej paczki, ale w jej umyśle pokazywały się tylko obrazy mnie i lasu. Było to dziwne patrzeć na siebie oczami drugiej osoby.
Odpinając jej platynowe blond włosy, nachyliłem się blisko, wdychając jej zapach. "Bailey, obudź się."
Poruszała się pod moim dotykiem, ale oczy pozostawały zamknięte. Jedną z pierwszych rzeczy związanych z więzią jest możliwość widzenia wizji z naszej przyszłości. Myślałem, żeby to się stało, jak tylko skosztowałem jej krwi, ale jeszcze tego nie było.
Kilka godzin później usłyszałem, jak kilku innych alfy się zbliżało. Zdejmując się z łóżka, wziąłem koszulkę i jeansy z szafy i wrzuciłem na siebie, nim wyszedłem na dół do salonu. Na szczęście, dzięki więzi, nie musiałem martwić się o to, że Bailey spróbuje uciec.
Było ich pięciu alf, wliczając w to mnie, ale przybyli tylko dwaj - Ian i Tate. Pozostali mieli dłuższą drogę do pokonania. Cedric skinął głową i zniknął przez drzwi, żeby stanąć na straży.
"Dziękuję, że przyszliście tak szybko" powitałem ich, gdy wchodzili.
Alfa paczki Northwestern, Ian Randale, wyszedł do przodu i uścisnął mi dłoń. Miał mój wiek, był niemalowany wilkiem w ojczyźnie. Był wysoki, z jasnymi brązowymi włosami i zielonymi oczami. W rzeczywistości wszyscy alfy w radzie byli niemalowani. Ian był jednak jednym z najmłodszych alf, jacy kiedykolwiek otrzymali tytuł alfy. Pokonał pierwotnego alfa, gdy miał zaledwie piętnaście lat, poprzez walke, możesz w to uwierzyć? Poprzedni alfa był jebanym drańcem Machiavellego. Wszyscy byli gotowi, żeby go zobaczyć odejść.
"Nie ma za co." Pochylił głowę w geście przywitania. "Jestem tutaj, żeby pomóc."
"Ja też" zgodził się drugi alfa, trzęsąc mi dłoń. Jego imię to Tate Grayson, lider paczki Great Plains. Miał ciemne brązowe włosy i niebieskie oczy; dokładne odbicie swojego ojca, który zrezygnował ze stanowiska alfy i uczynił go liderem swojej paczki.
Moja historia była inna; zostałem wybrany przez całą paczkę.
"Dziękuję. I wiesz, że bym się nie zgłosił, gdyby to nie było ważne."
Brwi Iana marszczyły się. "Co się dzieje?"
Szybko rzuciłem na nich okiem. "Znalazłem swoją mate."
Oczy ich rozszerzyły się. "Ale nikt nie znalazł swojej prawdziwej mate od lat" stwierdził Tate.
"Aż do teraz. Wiedziałem, kto jest moją przez lata. Nigdy tylko jej nie mogłem znaleźć z powodu jej paczki. Teraz ona jest tutaj."
"Cieszę się dla ciebie... ale co to ma wspólnego z nami?" zapytał Ian.
Głęboko westchnąłem. "Jestem pewien, że jej paczka zacznie ją szukać. Mogą być inne wilki przekraczające granice waszych terytoriów, pytające o nią. Chcę, żebyście byli przygotowani."
Jego mięśnie napięły się. "Mówimy o formalności, czy o wojnie?"
Nie będzie wojny, chyba że przyjdą tu żądając jej. Jeśli tak się stanie, sam sobie poradzę z nimi. Po prostu chcę, żebyście oboje byli gotowi." Potakali głowami i to było ogromnym pocieszeniem.
Nagle z umysłu Bailey wpadły do mojej głowy wizje. Były one żywe, nie jak wcześniejsze proste mignięcia. W nich przejmowałem ją. Słyszałem jej krzyki i czułem drobne zadrapania, kiedy wchodziłem głęboko w nią. To było tak, jakbym tam właśnie był i to przeżywał. Kurwa, zaraz eksploduję.
"Jesteś w porządku, bracie?" zapytał Tate, wyrywając mnie z myśli.
Nie, nie byłem w porządku. Miałem gwałtownego stania. Oczyściłem gardło, włożyłem ręce do kieszeni, żeby zasłonić wybrzuszenie. "Wszystko w porządku. Wydaje się, że wizje zaczynają się pojawiać."
Obaj się śmieli, doskonale wiedząc, o co mi chodziło. Ian pierwszy odezwał się, "Rozumiem, co to znaczy. Mój dziadek opowiadał mi historie. Mówił, że nie mógł wyjść z domu, jeśli nie rzucił sobie przynajmniej dwa razy, w fazą związku. Ale wiesz, to było wtedy, gdy musieli czekać do pełni księżyca, żeby się związać."
"Wątpię, żeby chciała mieć cokolwiek wspólnego ze mną w tej chwili. W czasie walki skosztowałem tylko kroplę jej krwi. Nie było to dokładnie na jej życzenie."
Usmiechajac się, Tate potrząsnął głową. "Coś mi mówi, że chciałeś ją ugryźć. Czyż nie?"
Chociaż chciałem temu zaprzeczyć, nie mogłem. Nosiła mój znak, a każdy samiec, który zbliżył się do niej, wiedział, że jest moja, bez względu na więzi. "Co mogę powiedzieć?"
Ian poklepał mnie po ramieniu. "Powodzenia w ciągu nocy z ręką."
"Dzięki," burknąłem.
Skierował się w stronę drzwi z Tate za sobą. "A jeśli jej paczka przyjdzie po nią, stanie za tobą."
Wyraziłem swoje uznanie, a potem spojrzałem na Tate'a, który skinął głową.
"Moja paczka też to zrobi. Nigdy nie myślałbym, że zaczarowanie powróci do naszych ludzi. Być może i ja odnajdę szczęście."
Gdy wyszli przez drzwi, wróciłem na górę i potrzebowałem całej siły, żeby nie wskoczyć na łóżko z Bailey. "Ruchaj mnie," westchnąłem, objedzony jej delikatną, nagą skórą. Od czasu, gdy ją zobaczyłem na studiach, miałem ochotę robić to z nią codziennie. Wkurzało mnie widzieć ją z ludzkimi mężczyznami. Nie lubiłem, że obcują z nią, ani że oddychają przy niej, ale właśnie wtedy nie mogłem nic z tym zrobić.
Kołdry na jej ciele ześlizgnęły się aż do talii, gdy się poruszała. Jęcząc, uniosła się z łóżka, jej sutki zapraszały mnie do zasmakowania ich. W jej umyśle, miałem usta owinięte wokół nich, mocno ssałem, kiedy wchodziłem w nią. Było to jak cholerny film porno w mojej głowie. Była tylko jedna rzecz, którą mogłem zrobić.
Odpinając jeansy, wyciągnąłem swój kutas i owiłem wokół niego swoją dłoń. To miała być niezła noc.
Royal Shifters Series
0 Rozdziały
Ustawienia
Georgia
Arial
Cabin
T
T
T
Automatyczne odblokowanie
Polski
0